Przyjaciel
Autor: Wiesław Ziemba
Śmiało mogę powiedzieć o Tolku, bo
tak go nazywaliśmy, jako o swoim przyjacielu. Mimo że był starszy ode mnie,
nigdy tego nie odczuwałem. Nasza relacja była partnerska dzięki jego
otwartości. Z całą pewnością był człowiekiem wyróżniającym się w naszym ewangelicznym
środowisku.
Tolek towarzyszył nam podczas
zawierania związku małżeńskiego w roku 1977. Nasza głębsza relacja rozpoczęła
się wcześniej w Zielonej Górze, gdzie Tolek był pastorem a ja w tym czasie tam
studiowałem. Było to w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych.
Pamiętam, że tam we dwóch
świętowaliśmy narodziny jego pierwszego dziecka - Patrycji, kiedy Krystyna,
żona była jeszcze w szpitalu.
Imponował mi swoją wiedzą i obyciem.
Był dla mnie dużą inspiracją. Niesamowicie inteligentny, wręcz błyskotliwy,
pełen poczucia humoru, często aż do granicy cynizmu. Jego duchowość była
połączona z wysokim poziomem intelektualnym. Posiadał dużą wiedzę teologiczną a
też filozoficzną. Zdecydowanie wyróżniał się wśród liderów, przywódców
duchowych tamtego pokolenia. Doskonała znajomość języka angielskiego pozwalała
mu korzystać z literatury chrześcijańskiej, której w polskim języku prawie nie
było. Jego nauczania zawsze inspirowały, zmuszały do myślenia.
Był jednym z głównych, jeśli nie
głównym tłumaczem gości z zagranicy w wydarzeniach krajowych w tamtych czasach.
Po zakończeniu etapu Zielonej Góry,
bo byłem tam tylko półtora roku spotykaliśmy się przy okazji różnych
kościelnych wydarzeń.
Ostatni okres jego życia uważam za
najlepszy w jego duchowej wędrówce i służbie, ponieważ wcześniej, przez kilka
lat, miałem wrażenie jakiegoś wewnętrznego, duchowego zmagania, które myślę,
związane było z różnymi doświadczeniami na polu życia Kościoła.
Duże znaczenie w jego zaangażowaniu w tę modlitwę w Radości miało w tym czasie jego doświadczenie prawdziwej odnowy duchowej i odświeżenia, które miało miejsce wówczas w USA i Kanadzie. W ich wyniku wzbudzona została nowa siła, pasja i entuzjazm, który spowodował jego włączenie się w tę inicjatywę modlitwy i pełne w nią zaangażowanie.
Dzisiaj z perspektywy czasu trudno
mi niektóre zdarzenia umieścić precyzyjnie w czasie. Jedno jest dla mnie pewne.
Z naszego ludzkiego punktu widzenia odszedł od nas dużo za wcześnie. Z naszego
mówię. Boże drogi są jednak inne.
Wiedziałem, że zmagał się z poważnym
problemem ze swoim zdrowiem, ale nie byłem wtedy świadomy, że były aż tak
poważne.
Jego odejście było szokiem dla wielu
z nas i trudną do wytłumaczenia rzeczywistością.