Wiecznie młody

Autor: Piotr Lemański

Pomysł założenia strony internetowej poświęconej pamięci znakomitego nauczyciela, tłumacza i mówcy – Anatola Matiaszuka dojrzewał od pewnego czasu. Inicjatorką tego projektu jest Patrycja Skriabin – córka Tolka (tak go wszyscy nazywali), która już kilka lat wcześniej zasugerowała mi, aby zająć się tym tematem. Wówczas, z wielu powodów nie byłem na to gotowy. Dzisiaj po wielu różnych doświadczeniach życiowych zdecydowałem się wrócić do tego projektu. W naszych protestanckich, czy bardziej ewangelikalnych kręgach brakuje troski o dziedzictwo naszych ojców. Pamięć o duchowych przywódcach, wielkich przebudzeniach odchodzi bezpowrotnie w przeszłość. Dlatego trzeba podjąć wysiłek, aby ratować owo dziedzictwo. Zapraszam przy okazji przyjaciół Anatola, a także pastorów, aby podzielili się swoimi przemyśleniami i refleksjami. Z racji tego, że prowadzę tę stronę, postanowiłem jako pierwszy, tytułem zachęty, podzielić się swymi wspomnieniami.Nie będę ukrywał, że do pastora mam stosunek szczególny. Był on dla mnie i dla wielu moich znajomych z Gdańska, jak i całego Trójmiasta ojcem duchowym. Należę do generacji, wówczas młodych ludzi, która przybyła do kościoła w czasie wielkich kampanii ewangelizacyjnych z udziałem Dawida Wilkersona i Nicky Cruza. Były to czasy niezwykłe, czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było. Do kościoła przyszła wszelkiej maści subkultura: punki skinheadzi, metale, przy okazji wywołując pewne zamieszanie i zaniepokojenie. Sam wówczas należałem do miłośników muzycznej ekstremy – do blackmetalowców. Mój widok nie budził zaufania u starszyzny kościelnej, jednak pastor Anatol przyjął mnie bardzo życzliwie. Był pod dużym wrażeniem mojego świadectwa, okazał mi dużo ciepła, życzliwości i sympatii. Niczego mi nie wypominał, niczego nie wyrzucał, nie kazał mi pójść do fryzjera, choć długość moich włosów niektórych gorszyła. Potraktował mnie jak człowieka, zresztą w ogóle do młodych ludzi miał stosunek szczególny. Traktował młodzież po partnersku, dlatego wszyscy bardzo go lubili. Pamiętam, jak zabrał mnie kilka razy do różnych kościołów, abym opowiedział o swoim doświadczeniu. Przyznam szczerze: chyba nie do końca wiedziałem, co mówię.

Jednym z ciekawszych doświadczeń z tamtych czasów był mój chrzest. Wówczas, każdy pragnący się ochrzcić musiał stanąć przed Radą Starszych i dokładnie odpowiadać na pytania, które zadawali duchowni z groźnymi minami. Na mój widok od razu w powietrzu czuć było dziwną atmosferę. Starszyzna kościelna nie ufała mi, na różne sposoby starali się mnie zniechęcić, albo co najmniej o rok odłożyć sprawę chrztu. Jednak nie dawałem za wygraną. Pewien brat srogim głosem przeczytał fragment z Listu Pawła: Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeżeli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd! Niczego nieświadomy palnąłem – mnie nie poucza, czym wywołałem śmiech niektórych. Pytania się mnożyły, końca nie było widać. W końcu pastor Matiaszuk powiedział: kończmy bracia tę dyskusję, ja z Piotrem sporo, o tym rozmawiałem, mam do niego zaufanie, jestem za tym, aby mógł bez przeszkód przystąpić do chrztu. Tak też się stało, co widać na zdjęciu poniżej. Warto dodać, że w tamtym czasie do chrztu przystępowało jednorazowo ponad czterdzieści osób.

Tolek robił na nas przede wszystkim niesamowite wrażenie jako nauczyciel i kaznodzieja. Słuchaliśmy tego, co do nas mówił z otwartymi ustami. Nie chcę powiedzieć, że był celebrytą, ale trochę go tak nieświadomie traktowaliśmy. Zapraszał nas do swego domu w Gdyni, gdzie mieliśmy okazję oglądać filmy, słuchać muzyki, oglądać zachodnie książki i magazyny.

Mówił bardzo dużo kazań, sporo wkrótce zostanie opublikowanych. Pamiętam kilka ciekawych jego przemyśleń. Gdy rozważał fragment z Ewangelii Łukasza, w którym Jezus został niezbyt przyjaźnie potraktowany przez mieszkańców Samarii, zwrócił uwagę na pewien wątek. Otóż dwaj bracia Jan i Jakub zwani Synami Gromu (Boanerges) powiedzieli: Panie; jeśli chcesz, to powiemy, żeby ogień zstąpił z nieba i pochłonął ich (Łuk 9: 52-54 BWP). Pastor Matiaszuk zamyślił się i powiedział: ciekawe, skąd oni mieli tę pewność, że sami ten ogień ściągną? Innym razem, gdy rozważał problem stosunku ateizmu do wiary w Boga, powiedział: zaiste trzeba mieć wielką wiarę, aby nie wierzyć w nic. Zabawną była też sytuacja, gdy zaproponował grupie muzycznej pewną pieśń do zagrania. Muzycy wyraźnie zmieszani podjęli próbę, która zakończyła się fiaskiem, wówczas sam podszedł do pianina i zaintonował pieśń. Miny muzyków były bezcenne.

Tolek Matiaszuk wydawał mi się człowiekiem wiecznie młodym, zawsze uśmiechniętym, pełnym poczucia humoru. Dzisiaj wiem, że problemów mu nie brakowało, ciężko chorował na serce, ponadto miał wiele innych powodów, aby skarżyć się na swój los. Często poświęcał swój czas, aby pomagać innym. Miał udzielać mi i mojej żonie ślubu, ale prawdopodobnie problemy zdrowotne stanęły na przeszkodzie. Później nasze drogi się rozeszły. Pastor Matiaszuk postanowił w Gdyni założyć swoją społeczność, którą prowadził aż do przedwczesnej śmierci. Gdy przygotowuję materiały audio i wideo, słucham jego głosu, mam wrażenie, jakbym widział go wczoraj. Od dwudziestu pięciu lat nie ma go z nami, ale pozostało dziedzictwo, które będzie sukcesywnie przywracane.

Piotr Lemański – Gdańsk 2023.09.11

Nicky Cruz i Anatol Matiaszuk

Pastor Jan Krauze i autor tekstu, pastor Anatol Matiaszuk miał wówczas kazanie